Był pierwszy dzień ostatniej kwadry jesieni. Miś szedł ze starym kluczem, znalezionym dawno temu przez pociotka ciotki Misiowego wujka od strony matki.
Słuchy chodziły, że ten klucz otwiera tajne drzwi do wnętrza Samotnej Góry.
Rozmyślał o przeczytanej przed paroma dniami książce "Hobbit, czyli tam i z powrotem" autorstwa J.R.R. Tolkiena.
Nagle Miś stanął jak wryty. Przed nim piętrzyły się zbocza...
- Ależ tak, zbocza Ereboru! |
W pierwszym momencie Miś zdębiał, lecz po chwili przyszedł do siebie. Pomyślał:
- Erebor, tu nad Wisłą? Przecież to niemożliwe. A jednak widzę go na własne oczy!
Miś spojrzał na słońce, brakowało paru minut do zachodu.
|
Zaczął pilnie i z niecierpliwością obserwować ściany stromego zbocza. |
- Gdzieś tu musi być tajne wejście do góry. Ale gdzie? - myślał Miś. |
Słońce zaszło za chmurę. |
Upłynęło z pięć minut.
Wtem, chmura rozstąpiła się i ostatnie promienie słońca dotarły do zbocza góry. I... |
...nic się nie stało. Miś, nieco zawiedziony, począł rozmyślać. |
- No tak, przecież jestem nad Wisłą, a to zbocze nie jest ze skały, tylko z piasku. A na dodatek jest tak małe, że nawet jeżeli okazałoby się prawdziwe, to nie dałbym rady wejść do środka przez drzwi wielkości dziesięciu ziarenek piasku - tak rozmyślając Miś wracał do domu w pewnym stopniu szczęśliwy. Gdyby to była naprawdę Samotna Góra, to w jej wnętrzu, oprócz bogactw, znajdowałby się również Smaug. A Miś stanowczo nie chciał mieć za sąsiada nikogo takiego. Za to widok stromego zbocza oświetlonego zachodzącym słońcem pozostanie już na zawsze w jego pamięci i na zdjęciach. A klucz otworzył Komnatę Wyobraźni...
***
|